Zamknij

Teraz nie ma też Chrisa

13:20, 19.05.2017
Skomentuj Chris Cornell 1964 - 2017, fot. depositphotos Chris Cornell 1964 - 2017, fot. depositphotos

Kilkanaście godzin temu dotarła do mnie informacja o śmierci Chrisa Cornella, jednego z najważniejszych wokalistów ostatniego ćwierćwiecza, znanego z takich zespołów, jak: Temple Of The Dog, Soundgarden czy Audioslave. I od tych kilku godzin nie mogę sobie znaleźć miejsca, cały czas „coś” chwyta mnie za gardło, a z głośników komputera docierają kolejne kawałki Soundgardena. Docierają i… nie docierają. Przechodzą koło głowy i wirują wokół niej. Bez ładu, bez składu, BEZ SENSU!

Ktoś pomyśli, że zwariowałem. Że przeżywam śmierć gościa, z którym nigdy nie zamieniłem choćby słowa, z którym nigdy nie stanąłem twarzą w twarz, ba!, którego nigdy w życiu nie widziałem na żywo, a tylko na teledyskach. Może i zwariowałem, a może… śmierć Chrisa jest tylko pewnym symbolem, z którym nijak nie chcę i nie zamierzam się pogodzić?

Należę do pokolenia 40-latków. Pokolenia, które tuż po upadku komunizmu opuściło mury podstawówek i trafiło do szkół średnich, gdzie kształtowało swoją osobowość na całe życie. Bo to właśnie szkoła średnia była miejscem „obróbki” surowego ludzkiego materiału. Tam się zawiązywały pierwsze przyjaźnie, miłości, tam tez podejmowaliśmy decyzję, co dalej z naszym życiem, czy pójść na studia, jeśli tak, to jakie. Ale też i z drugiej strony szkoła średnia to jeszcze okres zabawy, czasem beztroskiej, często ukrywanej przed starszymi.

Początek lat 90. był momentami trudny do ogarnięcia. Zaczęliśmy otwierać się na świat, a świat otwierał się na nas. Pojawiły się kablówka i satelita, dzięki którym mogliśmy podglądać życie naszych rówieśników w innych krajach i na innych kontynentach. I fascynować się tym, czym oni się fascynowali. I słuchać tego, czego oni słuchali. Czyli na przykład grunge’u.

Do dziś pamiętam, jak w gronie kolegów i koleżanek z klasy spotykaliśmy się gdzieś w domowych zaciszach tylko po to, by wspólnie odsłuchać, zdobytą cudem przez któregoś z nas, kasetę z jakąś najnowszą płytą ze Seattle. Jakość nagrań często była fatalna, ale nam to nie przeszkadzało. Słuchaliśmy, dyskutowaliśmy, spieraliśmy się, która piosenka jest najlepsza, a która najsłabsza, ale także bawiliśmy się. Bo, choć dla niektórych grunge to ciężki łomot, dla nas był najbardziej rytmiczną muzyką naszego licealnego świata.

I tak dotrwaliśmy do „osiemnastek” i matury. A później już świat zaczął wirować znacznie szybciej - studia, pierwsza praca, rodzina, dzieci. Z młodości zostały tylko wspomnienia, bo jak mówi mój sąsiad, „PESELA nie oszukasz”. Moje wspomnienia nasilają się zwłaszcza wtedy, kiedy z głośników radia samochodowego wydobywają się dźwięki Nirvany, Pearl Jam, Alice In Chains, Stone Temple Pilots, Soundgardena i innych.

Aż tu nagle trafia cię taka wiadomość, jak ta dzisiejsza. I nie wiesz, co ze sobą zrobić. Bo choć facet był tobie całkowicie obcy, to „coś” ci gardło ściska. Bo zdajesz sobie sprawę, że na twoich oczach umiera twoja młodość…

Ktoś dzisiaj napisał na Twitterze, że z grona czterech wielkich grunge’u pozostał tylko jeden. Nie ma Kurta Cobaina, nie ma Layne’a Staley’a z Alice In Chains, teraz nie ma też Chrisa... Pozostał tylko Eddie Vedder z Pearl Jam.

Kurczę, Edek, chłopie, ja Ciebie proszę, trzymaj się! Daj mi i wielu moim 40-letnim rówieśnikom nacieszyć się jeszcze naszą młodością, bo…

…póki młodość w nas!

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

rozmemłanierozmemłanie

0 2

Odchodzą! jedni z przyczyn naturalnych, drugich pokonuje choroba, jeszcze inni wskutek (za)przećpania, zapicia się na śmierć, wypadków, przedawkowania leków dokonując w ten sposób wyboru mniej lub bardziej świadomego. Ci z branży muzycznej pozostawiają po sobie to , co nam wpadło w ucho, to co pozostaje w naszym pamięciowym zasobie. Oczywiście szkoda każdego życia, szczególnie tego zbyt przedwcześnie zakończonego. Jednakże czytając tego pana odnoszę wrażenie jakby emocjonalnie pozostał chłopcem! Niby wiek męski, ale on mocno, mocno rozmemłany. I czemu ma służyć taki exhibicjonizm? 09:27, 20.05.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%