Zamknij

"Tzreba pamiętać, że uroda to nie wszystko" - Miss Polski 1999 Renata Piotrowska Cerruti wspomina ciężar korony

20:00, 28.05.2017 Rozmawiał Adrian Aleksandrowicz
Skomentuj Uroda to nie wszystko - przyznaje najpiękniejsza Polka w 1999 roku, fot. Tomasz Berent Uroda to nie wszystko - przyznaje najpiękniejsza Polka w 1999 roku, fot. Tomasz Berent
reo

W 1999 roku została Miss Polski. Pracowała jako modelka na trzech kontynentach, a w tej chwili modzie przygląda się "od kuchni". Torunianka Renata Piotrowska Cerruti 18 lat temu została najpiękniejszą Polką. Co ten tytuł zmienił w jej życiu?

Kilkanaście lat temu wyjechała pani z Polski jako Miss z 1999 r., jak to jest wrócić po tylu latach do swojego Torunia? 

- Do Torunia zawsze wracam z wielkim sentymentem! Kocham to miasto i kocham Polskę. Zawsze, kiedy ląduję na lotnisku w Warszawie i widzę polskie napisy, to jestem bardzo szczęśliwa, bo to mój rodzimy język. Bardzo zmienił się też Toruń, jest teraz wielki! Kiedyś to Rubinkowo 3, na którym się wychowywałam, kończyło miasto, teraz gród Kopernika bardzo się rozrósł. Kiedy wracam, to widzę te zmiany. W tej chwili wszystko można w Polsce dostać, nie ma już takiej sytuacji, że moje prezenty zza granicy zaskakują. Czy inaczej wraca się jako Miss Polski? Nie wiem. Wszyscy pytają o te czasy, ale coraz częściej postrzega się mnie jako Renatę Cerruti, ze względu na mojego sławnego teścia - kreatora mody XX wieku, Nino Cerruti. Jestem pytana o modę, a nie o bycie Miss. Kiedy wracam tutaj, to jestem nie do końca Polką i nie do końca Włoszką. Czasami zastanawiam się, kim dzisiaj jestem? Chyba stałam się człowiekiem świata. Mieszkałam na trzech kontynentach, ale w sercu ciągle jestem Polką.

To bycie obywatelem świata nie zaczęłoby się, gdyby nie wrzesień 1999 r. Korona Miss była ciężka?

- Bardzo! I naprawdę i w przenośni. Ważyła dosyć dużo. Tytuł Miss aż tak dużo nie zmienił w moim życiu, chociaż umożliwił prawdziwą lawinę zmian, która przyszła, kiedy zdecydowałam się na wyjazd do Paryża. Po oddaniu korony Miss Polski podpisałam umowę z agencją we Francji i zostałam modelką. Większość laureatek i uczestniczek konkursów piękności w ten sposób układa sobie życie. Chyba po kilku latach stałam się człowiekiem świata. Czego zazdroszczę Polakom mieszkającym w Polsce, to tego, że mają swoją polskość. U mnie jest trochę inaczej. Mój mąż jest w połowie Włochem, a w połowie Francuzem, poznaliśmy się w Nowym Jorku. Moja rodzina jest przez to bardzo międzynarodowa. Nie wszystko mogę przekazać mężowi. Można tłumaczyć słowa piosenek i wierszy napisanych po polsku, ale jest wiele niedopowiedzeń.

Jak zareagowali pani najbliżsi, kiedy została pani Miss Polski? Ich Renata była wtedy najpiękniejszą dziewczyną w Polsce i do tej pory, żadna torunianka nie sięgnęła już po koronę.

- Rodzina mnie wspierała i wszyscy cieszyli się razem ze mną, a ze znajomymi bywało różnie. Korona odgradza, stanęłam wtedy trochę "za szybą". Ci, którzy przykładają większą wagę do urody, chociaż dla mnie to nie jest żaden wyznacznik, mieli wtedy problem, nie potrafili przezwyciężyć własnych kompleksów. Dzisiaj czasami zaskakuje mnie to nawet w mojej dalszej rodzinie... Chyba urosła wokół mnie taka "sława", niektórzy odbierają mnie tak, jakbym zrobiła coś wielkiego. Mam swojego ukochanego wujka, który zawsze, kiedy się spotkamy, potrzebuje dwóch dni, aby znowu zobaczyć we mnie tę samą Renatę.

fot. Tomasz Berent

Czy będąc modelką, doświadczyła pani zarówno cieni i blasków tej branży?

- Teraz zajmuję się modą od kuchni, a tak naprawdę tam, gdzie się ona zaczyna - razem z tkaniną. Nasza rodzinna firma: Lanificio Frtatelli Cerruti dal 1881 produkuje tkaniny najwyższej jakości już od ponad 130 lat. Wyjechałam do Paryża jak miałam 20 lat, zaczynałam bardzo późno, zazwyczaj modelki debiutują jako nastolatki. Trafiłam do Paryża w momencie, kiedy była moda na tzw. "tomboy" (chłopczyce - przyp. red.), czyli dziewczyny nie tak bardzo kobiece. Nad Sekwaną usłyszałam, że jestem "trop belle" - zbyt piękna. Pracowałam dla takich agencji jak Metropolitan, Elite, Ford i Mc2. Związałam się m.in. ze słynnymi domami mody takimi jak Dior, Louis Vuitton czy Dolce&Gabbana. Często pracowałam przy przymiarkach, bo okazało się, że moja figura jest do tego idealna. To nie jest łatwy zawód. Wszyscy myślą, że to tylko godziny spędzone w limuzynach i na balach, a jest zupełnie inaczej. Biegamy z jednego castingu na drugi. Modelka chodzi na nie z wielką torbą, w której jest wszystko. Ten zawód ma i blaski, i cienie. Mnie to bardzo wzbogaciło. Byłam przy największym "glamour" i z drugiej strony, byłam też w zupełnie zwykłym świecie. Modelki dzielą się na typowe, których jest najwięcej na świecie i supermodelki, którym udało się zawojować świat. Nawet nie będąc w tym elitarnym gronie, trzeba mieć głowę na karku, wiedzieć, czego się chce, trafić na odpowiednich ludzi, wybrać dobrą agencję. Nigdy nie można ufać człowiekowi, który spotkany na ulicy mówi: "jestem fotografem, zrobię ci sesję i będziesz gwiazdą", tak to nie działa! W tym zawodzie wielką uwagę przywiązujemy do wyglądu. Można stracić głowę, ale mnie uratowało to, że debiutowałam już jako dorosła dziewczyna. Nigdy nie myliło mi się to, kim jestem z tym, jak wyglądam. Od zawsze byłam chuda, wiec nie musiałam się głodzić.

Bardzo łatwo jest się w tym wszystkim pogubić, jak udało się pani pozostać sobą?

- Zostałam tak wychowana. W tej chwili pracuję nad własną książką i zastanawiałam się, jak to się stało, że się nie pogubiłam. Wychowałam się w czasach komunizmu, wtedy ludzie bardzo sobie pomagali, "luksus" znaczył zupełnie coś innego niż dzisiaj. Miałam normalny dom, mamę i tatę, który zmarł, jak miałam 17 lat. Nie pogubiłam się, bo moja mama zawsze powtarzała, że uroda to nie wszystko i każdemu podoba się co innego. W domu nie słyszałam "jesteś ładna", moi najbliżsi mówili: "jesteś naszą córką, kochamy cię i jesteś dla nas najpiękniejsza". Uroda nigdy nie była wyznacznikiem. Jak wygrałam wybory Miss Polski, to wiedziałam, że to loteria i przypadek. To, że założyłam koronę, nie zrobiło ze mnie nikogo lepszego, ani ważniejszego. To konkurs i praca na rok. Bardzo ważne jest, żeby mówić "dziękuję" i pamiętać o tym, że to sukces całego sztabu osób.

Co można poradzić wszystkim, którzy marzą o pracy w modelingu?

- Zawsze warto spróbować. Trzeba znaleźć właściwe osoby, które powiedzą, czy rzeczywiście masz szanse, predyspozycje i czy wytrzymasz. Ten, kto chce spróbować, musi pamiętać, że nie da się wrócić, nie da się przestać być modelką i znowu być dziewczyną z małego miasta. Osoby, dla których nauka i studia są najistotniejsze, nie powinny iść w tę stronę.

Od kilkunastu lat mieszka pani we Włoszech. Tiramisu jest lepsze od toruńskiego piernika?

- Nie! Ja uwielbiam pierniki! Zawsze wiele tych smakołyków zabieram ze sobą do Włoch. Tiramisu ma wielu wielbicieli, ale dla mnie toruńskie, piernikowe serce zawsze będzie smakować najlepiej. To także wyjątkowy prezent, jaki ofiarowuję przyjaciołom zza granicy.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MiRMiR

1 1

Dobrze pamiętam 1999 rok i wtedy też można było wszystko kupić w sklepach. Dziwię się opinii tej pani. 13:23, 01.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%