W zakładzie produkcyjnym przy ul. Przy Skarpie 52, pracownicy cukierni Franciszek Pokojski pracowali w pocie czoła, aby na stoły torunian, z okazji tłustego czwartku, trafiły jeszcze ciepłe pączki. Podglądaliśmy mistrzów cukierniczego fachu przy pracy!
Z produkcją ruszyli o godz. 21. Tradycyjnie przygotowali ciasto, wykrawali pączki, używając specjalnej maszyny, smażyli je w głębokim tłuszczu kilka minut, nadziewali, lukrowali i dekorowali. Wszystko odbywało się prawie tak samo jak w domowym zaciszu. Różnica jest taka, że zamiast kilkunastu czy kilkudziesięciu, cukiernicy przygotowali ich 20 tysięcy!
Cały zespół pracował w pocie czoła, aby torunianie mogli po świeże łakocie przyjść jeszcze przed północą.
- Pączki sprzedawaliśmy bezpośrednio z produkcji od godz. 23 do godz. 11 - przyznaje Stanisław Pokojski z Cukierni Franciszek Pokojski. - Nasze pączki tak smakują torunianom, bo korzystamy z tradycyjnej receptury, takiej samej, jaką opracował mój dziadek. Pracujemy w pocie czoła, w naszym zespole są osoby, które znany już kilkanaście lat. Są dla nas jak rodzina.
Pączki nadziane dżemem oraz robiącym furorę adwokatem trafiły już na stoły torunian. Towarzyszyliśmy cukiernikom przy ich wypieku.
Jeden pączek to ok. 300 kalorii. Aby je spalić, należy pływać kraulem przez 25 minut, biec na bieżni 28 minut lub szybko jeździć na rolkach przez 35 minut.
Ile pączków dzisiaj zjedliście?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz