Faworytem do medalu nie jest. Wszyscy dobrze jednak wiedzą, że jego zadania na trasie są zupełnie inne, a wywiązywanie się z nich idzie mu doskonale. Rozmowa z jednym z najlepszych „pomocników” kolarskich na świecie, Michał Gołasiem na kilka dni przed wylotem do Rio de Janeiro.
Doznał pan groźnego upadku podczas tegorocznego Tour de Pologne. Jak ręka?
Prześwietlenie i tomograf nie wykazały złamań, nie mniej jednak sytuacja nie jest rewelacyjna, bo wciąż odczuwam ból, który przeszkadza w treningu. Mam nadzieję, że z dnia na dzień będzie się to poprawiało. Jest jeszcze trochę czasu, ale też nie ma go aż tak wiele. W ten weekend chciałbym się skupić na treningach i wierzę głęboko w to, że stan dłoni nie będzie mi w tym przeszkadzał.
(Fot. Tomasz Berent)
Kiedy wylot do Brazylii?
W przyszły piątek wylatujemy z Polski do Hiszpanii i od razu po wyścigu, 31 lipca, lecimy z Madrytu do Rio de Janeiro. Startujemy już 6 sierpnia. W naszej dyscyplinie medale będą rozdawane jako jedne z pierwszych, dlatego na pewno nie będziemy brali udziału w ceremonii otwarcia.
Jest pan już zaprawionym w bojach olimpijczykiem (Londyn 2012). Czy mimo to wciąż odczuwalna jest presja związana ze startem na igrzyskach?
Na pewno na miejscu, gdy widzi się ogrom tej imprezy czuje się presję i nie da się całkowicie wyłączyć. Poza tym, to napięcie buduje się, ponieważ jest się na miejscu już od kilku dni, widzi się innych sportowców. Dreszczyk emocji na starcie na pewno będzie.
(Fot. Tomasz Berent)
Czy igrzyska da się w ogóle porównać do jakiejkolwiek imprezy kolarskiej pod kątem otoczki, rozmachu?
Trudno jest mi to porównać do jakiejkolwiek imprezy kolarskiej, no może jedynie do Tour de France. Na igrzyskach dochodzą jednak jeszcze zupełnie inne dyscypliny i ma to kompletnie inny charakter.
Michał Gołaś nie będzie faworytem wyścigu ze startu wspólnego, ale jak dobrze wiemy pańskie zadania są zupełnie inne.
To trochę niezgodne z ideą olimpijską, bo każdy uczestnik jedzie po medal dla siebie. Kolarstwo jest na tyle dziwnym sportem, w którym liczy się indywidualny wynik, ale tak naprawdę kluczem do sukcesu jest praca zespołowa. To, co pokazuje Rafał Majka na TdF to bardzo dobry prognostyk i potwierdzenie tego, że wspólnie z Michałem Kwiatkowskim będą walczyć o medale. „Kwiato” na pierwszych etapach TdP pokazał dobrą formę i myślę, że możemy być optymistami, ale nie ukrywajmy, że oni też potrzebują ludzi do pracy i jestem tego świadomy. To powołanie świadczy o tym,że ktoś mi zaufał, ale zaufał też na tyle, aby pomógł innym.
(Fot. Tomasz Berent)
Czy przed wylotem będzie jeszcze czas na odwiedziny w Wielkiej Nieszawce?
Nie ma tego czasu zbyt wiele, aby na dłużej pojechać. Na pewno jeszcze przed wyjazdem odwiedzę rodziców. Mieszkam w Toruniu, ale zawsze z radością wracam w rodzinne strony.
Gonzo14:19, 23.07.2016
1 0
Michał, daj z siebie maksa!!!!! 14:19, 23.07.2016
Doris15:41, 23.07.2016
1 0
Będzie dobrze, Wielka Nieszawka trzyma kciuki 15:41, 23.07.2016