Zamknij

Niedziele wolne od handlu

10:07, 21.04.2017
Skomentuj Eksperci szacują, że na zakazie bądź ograniczeniu handlu w niedzielę może zyskać pół miliona osób pracujących w handlu, fot. depositphotos Eksperci szacują, że na zakazie bądź ograniczeniu handlu w niedzielę może zyskać pół miliona osób pracujących w handlu, fot. depositphotos

Powinniśmy odbyć porządną dyskusję, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze dla Polski, zamiast z góry określać dany pomysł jako absurdalny. Eksperci szacują, że na zakazie bądź ograniczeniu handlu w niedzielę może zyskać pół miliona osób pracujących w handlu. Warto chyba porozmawiać o ich prawach na serio, prawda?

Wrócił ostatnio temat niedziel wolnych od handlu. Już od wielu lat wzbudza on liczne emocje. W niedawnym felietonie dla „Dzień Dobry Toruń” Piotr Oliński wydał jednoznaczny wyrok - pomysł jest, jego zdaniem, absurdalny. Bo zabiera wolność kupującym, bo jest niepraktyczny, bo jest kolejnym przykładem ingerencji państwa w procesy wolnorynkowe. Oliński nie szczędzi mocnych słów. Problem w tym, że świat jest trochę bardziej skomplikowany, niżby to wynikało z jego wywodów.

Kiedy je czytałem, myślałem sobie o… hokeistach. Nie tych toruńskich z ul. Bema, lecz o zawodnikach ze słynnego przykładu dwóch renomowanych amerykańskich ekonomistów: Roberta Franka i Philipa Cooka. W książce „Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko” przytoczyli wyniki badań dotyczących tego, czy hokeiści wolą grać w kaskach czy bez. Okazało się, że gdy pytano poszczególnych zawodników indywidualnie, to większość z nich opowiadała się za grą bez kasku. Gdy jednak zorganizowano anonimową ankietę z pytaniem, czy w lidze powinien obowiązywać nakaz zakładania ochrony na głowę, większość była na tak. 

Skąd wynika ta różnica? Ano z tego - wyjaśniają Frank i Cook - że w wysoce konkurencyjnym środowisku najmniejszy element przewagi jest na wagę złota. Najwyraźniej większość hokeistów uważała, że gra bez kasku daje minimalny handicap na lodowisku. Jeśli ja wyjdę w kasku, a moim rywale bez, będę miał odrobinę trudniej - rozumowali zawodnicy. Problem polega na tym, że gdy każdy wyjdzie na lodowisko bez kasku, to ostatecznie żaden hokeista nie zyska przewagi, a co gorsza wszyscy narażą na szwank swoje zdrowie. Innymi słowy, nikt nie zyskuje, każdy traci. Hokeiści doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego gdy pytanie dotyczyło nie ich indywidualnych wyborów, lecz decyzji zbiorowej, opowiadali się za grą w bezpieczniejszych warunkach.  

Frank i Cook używają tego prostego przykładu, aby udowodnić podstawową tezę ekonomiczną: czasem potrzebujemy zbiorowych regulacji, ponieważ indywidualne wybory poszczególnych ludzi prowadzą do sytuacji, w której wszyscy tracimy. Tak jest na przykład na rynku pracy. Konkurencja jest czymś dobrym, ale tylko do pewnego poziomu. Nie jest w naszym zbiorowym interesie, żeby zdesperowani pracownicy byli gotowi pracować minimalnie więcej albo za minimalnie mniejszą stawkę, aby tylko uzyskać przewagę nad innymi. Taka konkurencja prowadzi bowiem do ogólnego pogorszenia warunków pracy całego społeczeństwa. 

Właśnie z tego powodu w wielu krajach standardem są takie rzeczy jak płaca minimalna, normy BHP, urlopy, limity narzucane na czas długości tygodnia pracy czy w niektórych przypadkach wolne niedziele. Być może dla Olińskiego wszystko to są przejawy zamachu na wolność. Dla dużej części ludzi, na przykład wspomnianych Franka i Cooka, są to po prostu oznaki rozwoju cywilizacyjnego. Rzeczy, o które walczyły całe pokolenia i na których straży ma stać dobrze zarządzane państwo. Nie łatwo było je wywalczyć. Za każdym razem podnosił się krzyk, że dane rozwiązanie jest, by posłużyć się słowem preferowanym przez Olińskiego, „absurdalne”. Zachęcam do przyjrzenia się dyskusjom na temat płacy minimalnej w Polsce. Zawsze, gdy miano ją podwyższyć, przepowiadano, że doprowadzi to do upadku gospodarki i masowych zwolnień. Najbardziej stracą na tym sami pracownicy - ostrzegano. Nic takiego się nie stało. 

Wszystkie wymienione powyżej zdobycze - od płacy minimalnej, po normy bezpieczeństwa - stanowią świadectwo tego, że obywatele i obywatelki współczesnych społeczeństw wierzą w potrzebę pielęgnowania takich wartości, jak dobra, godna oraz bezpieczna praca. Są one również wyrazem solidarność z innymi, na przykład z tymi, których pozycja na rynku pracy jest zbyt słaba, aby mogli indywidualnie odmówić złych warunków pracy. Zresztą Oliński sam niechcący potwierdza w swoim tekście, że pomysł wprowadzenia niedziel wolnych od pracy niekoniecznie jest oznaką dewiacji umysłowej. Jaki bowiem przykład podaje, aby przestrzec Polki i Polaków przed wprowadzeniem zakazu handlu w ten dzień? Niemcy. Tak, Oliński próbuje nas wystraszyć tym, że jeśli uczynimy niedzielę dniem wolnym od pracy, będziemy jak nasi zachodni sąsiedzi. Nie wiem jak Państwo, ale ja nie budzę się w nocy ze strachu, że polski rynek będzie przypominał ten niemiecki. Przeciwnie, szczerze bym sobie tego życzył.

Oczywiście, nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania. Niektóre państwa, jak przytoczone Niemcy, podchodzą rygorystycznie do zakazu handlu w niedzielę. Inne, choćby Francji czy Hiszpania, dopuszczają pewne wyjątki. Istnieją też takie państwa rozwinięte, które doszły do wniosku, że mogą sobie pozwolić na niedzielny handel, choć w części z nich, np. Szwecji czy Danii, wynika to między innymi z tego, że pracownicy są tam świetnie chronieni na inne sposoby.

Dlatego powinniśmy odbyć porządną dyskusję, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze dla Polski, zamiast z góry określać dany pomysł jako absurdalny. Eksperci szacują, że na zakazie bądź ograniczeniu handlu w niedzielę może zyskać pół miliona osób pracujących w handlu. Warto chyba porozmawiać o ich prawach na serio, prawda?

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

niedziela dal nasniedziela dal nas

5 3

W zamierzchłym prl ktoś śpiewał taki refren".... Ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas!"!
W IIIRp wszystko stanęło na głowie. A co na to Niemcy? "zdecydował niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny.

? Niedziele i dni świąteczne muszą pozostać dniami refleksji duchowej oraz odpoczynku ? zdecydowali sędziowie, rozpatrując skargi wspólnot chrześcijańskich. Do tej pory, mimo ogólnego zakazu handlu w niedziele i święta, handlowcy z kraju związkowego Berlin mogli przez 10 niedziel w roku prowadzić swoją działalność. Trybunał uznał, że nadal mogą, ale już nie w adwencie.
10:59, 21.04.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

hecerhecer

7 1

8 godzinny tydzień pracy to tez lewacki wymysł. Cofnijmy się do połowy XIX wieku gdy wolny rynek sam się regulował na poziomie 80-90 godzin tygodniowo.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Czas_pracy

Dobrze, że ktoś wreszcie kulturalnie odpowiedział Olińskiemu; mnie brakuje cierpliwości na polemikę na poziomie gimbazy 10:05, 22.04.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AndrzejAndrzej

6 0

Oczywiście, że niedziele powinny być wolne od handlu a jak jakiś dany sklep ma być w ów niedziele otwarty to za ladą niech stanie szef/właściciel może wtedy zrozumie o co tak naprawdę chodzi z tymi "wolnymi niedzielami". Będzie to sprawiedliwe bo i zysków nie straci (których przecież tak najbardziej się boi) i wiernych klientów. 13:51, 22.04.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%